poniedziałek, 16 grudnia 2013

One Shot- ,, A wszystko zaczęło sie od porannego biegania"

             Pewnego słonecznego dnia piękna brunetka o imieniu Violetta wyszła ze swojego domu pobiegać.Nagle ni stąd ni z owąd zupełnie zamyslona wpadła na uroczego zielonookiego chłopaka.W tej samej chwili upadli na chodnik.

- Oh, ja przepraszam nie chciałam ale ze mnie niezdara.- powiedziala Violetta ze spuszczoną głową.
-Nie to ja przepraszam, przecież to ja na tąka ślicznotkę jak ty wpadłem.- Powiedział usmiechniety  brunet.
W tym samym czasie na policzkach Violetty pojawiły sie czerwone rumieńce.
- Dziekuję za komplement.-odpowiedziała.
 W pewnym momencie ich spojrzenia sie spotkały. Od razy pomyśleli,że są sobie przeznaczeni.
-Ja naprawdę nie chciałam, ale muszę już iść pa.
Dziewczyna chciała  już odejść ale chłopak złapał ją za nadgarstek, a ta w zamian upadła mu na kolana.
-Nie odchodź, może chciała byś pójść ze mną na kawę do pobliskiej kawiarni jakieś 200 metrów stąd co?
-Nawet nie wiem jak się nazywasz.- powiedziała
- Nazywam sie Leon, Leon Verdas,a ty ślicznotko?- powiedział, a na Violetty policzkach znów zagościły naturalne rumieńce.
-Weż przestań,bo zaraz będę czerwona jak burak jeśli jeszcze nie jestem- powiedziała zaczerwieniona Viola.
-A tak wogóle jestem Violetta Castillo, ale mozesz mówic do mnie Vilu.
-Po pierwsze masz bardzo ładne imię, a po drugie jeszcze nie jestes czerwona jak burak.
-Dobra to idziemy do tej kawiarni?-zapytał z nadzieja Leon.
-Oj no nie wiem- zaczęła droczyc sie z nim Violka.
- Proszę- Chłopak zrobił mine zbitego szczeniaczka.
-No dobrze ale tylko na pół godziny, ponieważ umówiłam się z przyjaciółkami na zakupy.- powiedziała
-Dobrze masz szczęście, bo ta kawiarnia jest jakieś dwie minuty stąd.

5 MINUT PÓŹNIEJ...

-Ja poproszę zwykłą kawę z mlekiem-powiedziała Violetta.
-To ja to samo poproszę-zdecydował Leon.
-Dobrze to ja za pięć minutek przyniosę Państwo dwie filiżanki kawy z mlekiem-powiedział kelner i odszedł.

10 MINUT PÓŹNIEJ...

-Boże czy to tak trudno zrobić dwie kawy z mlekiem w pięc minut? Czy to takie trudne? Ile trzeba na to czekać?- gorączkował się Leon.
-Proszę oto dwie kawy z mlekiem dla Państwa.- Powiedział kelner i odszedł.
- O nareszcie!!!
- Leon juz sie tak nie gorączkuj, przecież na szczęście masz już ta kawę.-powiedziała dziewczyna.
- Oj no dobrze.

20 MINUT PÓŹNIEJ...

- Leon ja już muszę się zbierać, ponieważ dziewczyny do mnie dzwoniły, że juz są w galerii a mnie tam nie ma, A jeszcze muszę pójść do domu sie przebrać.-Powiedziała zdenerwowana Violetta.
-Dobra ja też już muszę iść.Mogę Cię odprowadzić do domu jesli chcesz co ?
-Dla mnie spoko.
-To chodźmy.- powiedział usmiechniety brunet.

15 MINUT PÓŹNIEJ...

-Już jesteśmy pod moim domem- powiedziała dziewczyna.
- Łał ale masz wielki dom, ale i tak ja mam większy.
- Ta napewno, a gdzie mieszkasz?
- Trzy domy dalej o zobacz widac go nawet tutaj-powiedział.
-No dobra przyznaję masz większą Villę ale sam w niej mieszkasz czy z rodzicami?
-Na razie z rodzicami, ale jak znajde sobie dzieczynę to gdzieś indziej sobie zamieszkam.
- A ty mieszkasz z rodzicami?
-Jeszcze tak ale kiedy osiągne pełnoletność to wyprowadze się z domu.
- Spk wiesz co ja już muszę sie zbierać to pa.-powiedziała Violetta.

Już miała wchodzić do domu kiedy Leon złapał ja za nadgarstek i wpadła w jego ramiona. Ten skorzystał z okazji i dzieczyne pocałował.

Na początku Violetta nie oddawała pocalunku, ale potem zaczęło jej to pasować. Całowali by sie dłużej tylko zabrakło im tchu.

- Wiesz co może byś chciał jutro ze mna pobiegać?
-Oki tylko o której?
- o 9.30 tylko nie wiem gdzie? A może ty cos zaproponujesz? - powiedziała Violetta.
-Wiesz co, ja po ciebie przyjdę.
-Spoko to jutro o 9.30 przyjdź po mnie.
- Oki to pa.
-Pa pa- pożegnała sie Viola i szybko weszła do domu.

Kiedy weszła do domu od razu skierowała sie do swojego pokoju, który mieścił sie na górze.Przeszukała całą szafę, aby znaleźć coś odpowiedniego na zakupy.Dziewczyny cały czas do niej dzwoniły lecz po paru nie odebranych połączeniach Violetta wyłączyła telefon.

NASTĘPNEGO DNIA...

Jest 9.35, a jego jeszcze nie ma. O nie 9.40, 9.50,10.00 czemu go jeszcze nie ma? Cały czas zadawałm sobie to pytanie.
Dobra ide do niego domu.Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi jakaś czterdziestoletnia kobieta.

- Dzień dobry w czym mogę służyć?- zapytala smutna.
- Dzień dobry, ja przyszłam do Leona umówilismy się o godzinie 9.30 na bieganie, a on do tej pory nie przyszedł czy bym mogła zapytać co sie stało? - spytałam
- Tak , on jest teraz w szpitalu miał  wypadek. Jego rodzice już tam pojechali.Ma małe szanse na przeżycie.- powiedziała cała zapłakana.
- A......al.......e kiedy  to się stało przeciez jeszcze wczoraj sie z nim widziałam i nic mu nie było- powiedziałam i po chwili nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem.
-Jakoś wczoraj, przechodził przez ulice i potracił go samochód.
- A......... a...... a w ja........kim szpitalu leż..........y? -spytałam.
- Tutaj blisko jakoś dwie przecznice dalej.
- Dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia.

Od razu pobiegłam do garażu aby wziąć swój samochód. Po chwili byłam w szpitalu. Szybko pobiegłam do recepcji.

- Dzień dobry moge wiedzieć gdzie leży Leon Verdas?- spytałam
- A kim pani dla niego jest?- spytała kobieta.
- Zn....... Dziewczyną.- tak właśnie odpowiedziałam.
- Dobrze. Verdas, Verdas, Verdas o jest Leon Verdas piąte pietro pokój 1432.
- Dziekuję- odpowiedziałam i szybko tam pobiegłam

Bosz ile tu jest tych sal. Gdzie jest ten pokój. O jest znalazłam. Zobaczyłam go. Był cały posiniaczony.
Zobaczyłam jakiegos lekarza, który od niego wychodził

-Dzien dobry czy bym mogła wiedziec co jest z Leonem?
- Tak a kim pani dla niego jest?
- Znaj......... Dziewczyną.
- Dobrze to tak pan Leon ma mały wstrząs mózgu oraz złamana rękę.Na początky miał małe szanse na przeżycie, ale teraz jest wszystko w porządku.Podaliśmy mu leki jest teraz w śpiączce.
- A kiedy moze sie wybudzić?
- Najwczesniej to dziś ale może też za tydzień, miesiąc, pół roku, rok, 5 lat nie wiem
- Aha dziękuję.- odpowiedziałam i zaniosłam sie płaczem.

Weszłam do sali Leona. Spał. Był śliczny nawet kiedy był posiniaczony. Podeszłam do jego łóżka. Usiadłam na małym krzesełku. Wziełam jego rękę.

- Leon proszę, obudź się.- płakałam.
-Leon nie zostawiaj mnie. Wiem, że znamy sie tylko jeden dzień ale kiedy Cibie pierwszy raz ujrzałam zakochałam  sie w tobie na zabój. Wiedziałam, że to będzie cos więcej niż tylko znajomoć. Ja kocham Cię.
- Ja ciebie tez Violu. - otworzył oczy.

Zbliżalismy sie do siebie. Chciałam zmniejszyć ta odległość, aż wreszcie mnie pocałował trwało bo to dłużej tylko, że zobaczyłam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym jestem teraz z Leonem. Chyba to byli jego rodzice nie wiem.

-Leon kochanie nic ci nie jest?
- Nie wiem mamo tylko strasznie mnie boli głowa.
- Dobrze to zaraz zapytam sie lekarza czy nie ma żadnych proszków przeciw bólowych.
- Ah zaczekaj nie przedstawiłem wam kogos.
- To jest Violetta moja.................... Dziewczyna.- odpowiedział a ja sie uśmiechnęłam.
- Witam jestm Marianna mama Leona, a to mój mąż Dawid.- powiedziała i podała mi rękę.
-Dzień dobry nazywam sie Violetta Castillo.
-  Miło nam -Powiedział Dawid.
- Mnie też- odpowiedziałam.

ROK PÓŹNIEJ...

Juz za 5 godzin zostanę pania Verdas a za 6 miesiecy przyjdzie na świat nasza mała córeczka Martina. Pamiętam ten dzień kiedy Leon mi się oświadczył, a ja mu w tym samym czasie powiedziałam, że zostanie tatą.

- Violetto mam takie pytanie.
Ukleknął na jedno kolano i zapytał:

- Czy uczynisz mi ten zaszczy i zostaniesz moja żoną? - zapytał Leon.
-........................
-.......................
- Violetta?
- Ym...............
- Tak zostanę Twoją żoną.

Leoś wziął mnie na ręce i zacząl mnie kręcić ale nie wiedział jednego. Kiedy mnie odstawił na ziemię powiedziałam.

- Leon ja muszę Ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Jestem w ciąży za 9 miesięcy przyjdzie na świat nasze dziecko.
- Czy to znaczy,że zostanę tatą.
- Nie kosmici.- odpowiedziałam usmiechnięta.
Leon strzelił focha.
- Oj no jasne, że ty kochanie.- powiedziałam i go pocałowałam.

DZIEŃ ŚLUBU GODZINA 17.00

- Czy ry Violetto bierzesz tego młodzieńca za meża? - spytał kapłan
- Tak
- A czy ty Leonie bierzesz tą pannę za żonę?
- Oczywiście.- odpwoiedział Leon i sie do mnie uśmiechnął
- Od teraz jesteście mężem i zoną.
- Możesz pocałowac panne młodą- zwrócił sie do Leona ksiądz.

6 MIESIĘCY PÓXNIEJ...

Dziś na świat przyszła nasza mała kruszynka.

- Leon zoacz jaka ona jest cudowna- powiedziałam do swojego męża.
- Tez tak uważam, że Martina jest cudowna.
- A to wszystko zaczęło się od biegania. - powiedziałam
- To prawda kochanie- powiedział Leon.
- Kocham Cię.

THE END

- Mamo czy to prawda, że Leon, Violetta i Martina Verdas zyli?- zapytała się mamy mała Isabell.
- Nie wiem, A co znowu czytałaś znowu tą książkę o ,, Pięknej Brunetce"?- spytała mam Isabell
- Może. Nie wiem?
- Dobra koniec juz tego leniuchowania teraz czas do łóżka.- powiedziała mama do córeczki.
- Dobranoc kochanie.
- Dobranoc mamo.

1 komentarz: